Frankie Cosmos - Next Thing

Płyta o której piszę trwa 28 minut, a składa się z 15 utworów, co daje zadziwiającą średnią niecałych dwóch minut na utwór. Natknąłem się na nią przypadkowo na Spotify: najpierw słuchając playlisty "Best New" od Pitchfork, potem wędrując po podobnych artystach (już nawet nie wiem do kogo podobnych) trafiłem na Japanese Breakfest (dwie lekkie piosenki indie), i dalej bezpośrednio już do Frankie Cosmos. "Next Thing" to 28 album 2016 roku według Consequence of Sound, 29 według Paste, 48 według Pitchfork, 26 według Skinny i 44 według Stereogum (źródło: wikipedia). Może o wielkości tej płyty świadczy fakt, że po pierwszych jej taktach postanowiłem popełnić ten wpis. 
Płyty indie dla mnie zazwyczaj brzmią tak samo. Czym wyróżnia się ta płyta? ...

W tym momencie stresująca sytuacja w domu oderwała mnie od pisania, a na muzyce też nie mogłem się skupić (skończyłem odsłuch na ósmym utworze - "I'm 20"). Teraz stwierdzam, że w sumie pewnie i tak za dużo bym nie napisał, a wpis miał być po prostu spontaniczną reakcją na odsłuchiwanie płyty, czymś w rodzaju nadaniem sensu słuchaniu akurat tego albumu, a nie innego, więc wrzucam go na blog (ale polecanym wpisem ciągle jest "Julia Pietrucha - Parsley").

Komentarze